o
7/24/2013
W najgorszych koszmarach nie przypuszczałam, że jeszcze kiedykolwiek będę miała żywicę wyższą niż typowa MSD i nie-fashion. Ledwo co skończyłam wyprzedawać wszystko co miałam dla SD, modeldollsów i MSD - zakochałam się w zdjeciach promo Christiny z DollChateau. I nie dało rady się odkochać. Kilka miesięcy później natknęłam się już na ownerskie zdjęcia i już wpadłam na dobre. Ostatnio - nie bez enablowania co niektórych dollfiarzy ;) zdecydowałam się dołączyć ją do mojej kolekcji. Christina przyszła ekspresowo z Francji, z fullsetem w postaci ubrania, wiga, biżu i blushingu, namalowanej zbroi ale ze zmytym mejkapem i bez hełmu (który do mnie idzie z Azji).
Uwielbiam jej podwójne odjechane stawy w nadgarstkach, kostkach i szyi (na dzisiejszych zdjęciach Christina ma zdjęty dodatkowy szyjny staw), artykułowane place u stóp i rąk i jej ogólną alienowatość i niemożliwą długość krzywicznych kończyn ;) Artykulację ma po prostu boską, wszystko czego mogłabym sobie życzyć u lalki. Jej ciałko na żywo mnie zachwyciło, nie jest aż tak anorektyczne i wychudzone jak wygląda na zdjęciach, o dziwo jest całkiem kobiece, wytłoczony tatuaż/zbroja na jej szyi nadaje jej klimatu nie z tego świata. Te podwójne stawy można oczywiście zdjąć i panna wyglada normalniej, ale głównie właśnie te podwójne stawy, artykułowane place i jej postura jak po ataku krzywicy były głównymi powodami dla których zdecydowałam się na jej kupno. Mam masę 'normalnych' lalek, casualowych, a skoro zdecydowałam się na powrót prawdziwej BJD chciałam, zeby była tak odjechana, dziwna, niepokojąca i inna jak Christina. Na razie zdjęcia, blankowe i nagie, bez imienia, bo zajmie mi trochę zrobienie z niej tej postaci, która powoli ożywa w mojej głowie ^^.






W najgorszych koszmarach nie przypuszczałam, że jeszcze kiedykolwiek będę miała żywicę wyższą niż typowa MSD i nie-fashion. Ledwo co skończ...